Pokazywanie postów oznaczonych etykietą sprzęt. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą sprzęt. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 22 lutego 2010

Przeróbka - Termos Tatonki 0.7l

Myśląc ostatnio o sprzęcie na zimowy wyjazd nie mogłem pominąć termosu. Gorący earl grey w mroźny dzień to wspaniały wspomagacz motywacji :) Przypomniało mi się jednak, że termosy Tatonki z odkręcanym korkiem - i z tego co mi wiadomo, również innych firm - mają pustkę wewnątrz tego korka właśnie. Ma to na pewno wpływ na utrzymywanie ciepła napoju, przy pojemności 0.7l pustka ta jest dość duża i prowadzi do wymiany ciepła napoju z otoczeniem. Jak duże straty mogą to być - nie wiem. Jednak przy niskim nakładzie pracy i kosztów myślę, że warto zrobić to co ja.

Korek w termosie wygląda następująco:

 

Musimy podwadzić wewnętrzną część - dekielek - ostrym narzędziem. Na zdjęciu powyżej, dla lepszej orientacji, dekielek jest już trochę podważony - normalnie jest wciśnięty dokładnie i nigdzie nie odstaje.


Po wyciągnięciu dekielka zobaczymy coś takiego:


Właśnie tą pustkę musimy czymś wypełnić. Czytałem pomysł, żeby wypełnić to pianką montażową/izolacyjną - nie najgorszy, bo pianka jest bardzo lekka, ale niestety nie miałem pod ręką ani grama :) Użyłem więc czegoś, co większość mieszkań zazwyczaj ma na stanie - zwłaszcza, gdy mieszkają w nim kobiety:


Zwykłe waciki kosmetyczne, wykonane z waty będą całkiem nieźle izolowały. Cóż, nie jest to puch albo primaloft, ale na zastosowanie jak w naszym przypadku powinno wystarczyć. Dobrze sprawowałaby się pewnie też zwykła wata, może nawet lepiej, bo łatwiej byłoby nią wypełnić przestrzeń - ważne wtedy byłoby dobrze ubić/napchać watę by była mocno ściśnięta wewnątrz.


Pierwszą warstwę zrobiłem z kilku wacików, jeden na drugim i upchałem jak najciaśniej. Następnie pojedyncze waciki układałem, dbając by każdy był dobrze wciśnięty. Wypełniłem w ten sposób przestrzeń do widocznej krawędzi, gdzie korek rozszerza w miejsce, gdzie wchodzi dekielek. Na koniec dwa waciki położyłem od wewnętrznej strony dekielka i wcisnąłem całość do głównej części korka.


Wskazówka 1 - oba waciki w korku układałem pojedynczo i wpychałem jak robiąc tarte :) Środek na płasko, a krawędzi trochę do góry. Na to drugi wacik. Trzeba uważać by nie weszły na wewnętrzną krawędź. Ciężko to wytłumaczyć słowami, jednak nawet przy braku zdolności manualnych każdy sam powinien dojść do tego, jak to zrobić.
Wskazówka 2 - moim termosie dekielek posiada dwa wgłębienia, pasujące do wypustek w korpusie korka. Trzeba zwrócić uwagę by dopasować jedno do drugiego w trakcie zamykania korka. Wgłębienia w dekielku:


Całość roboty nie powinna nam zająć więcej niż 5 minut. Jak zmniejsza się dzięki temu utrata ciepła - nie wiem. Jednak nawet jeśli niewiele by to dało, to mamy satysfakcję, że przerobiliśmy własny sprzęt :]

Korekta parę godzin później: Wpadło mi do głowy, że niestety dekielek może nie być szczelny. Po testach w zlewie waciki wewnątrz były delikatnie wilgotne. Nie wiem czy odparowywałaby ta wilgoć, czy zrobiłby się grzyb, dlatego na wszelki wypadek wkleiłem wieczko superklejem. I tak w końcu nie ma potrzeby go wyciągać, prawda? :]

wtorek, 9 lutego 2010

Śpiwór zimowy - Mountain Equipment Starlight IV - first look.

Początkowy plan zakładał niewydawanie pieniędzy na nowy śpiwór i działanie na tym co mam. A mianowicie mieliśmy mój śpiwór Treksporta model Light w wersji z wypełnieniem primaloft'owym i kilka śpiworów "no name" różnej grubości i jakości, choć żaden nie mumia, oraz koc polarowy Salewy zszyty tak, by robił za wkładkę do śpiwora. 
W skrócie - po kombinowaniu, szukaniu po znajomych chociaż jednego porządniejszego śpiwora w typie mumia, by go docieplić kiepskim stanęło na tym, że na allegro wypatrzyłem zimowy śpiwór angielskiej firmy Mountain Equipment model Starlight IV. Wypatrzyłem, ustawiłem snajpera i... kupiłem. Z przesyłką kosztował 202 zł. Przy tym jak ceny w UK wahają w okolicach 100 funtów daje to korzystną ofertę.


Zdjęcie katalogowe


Pierwsze wrażenie po jego otrzymaniu - nieskompresowany wór jest wielki! Wg producenta 28 x 40 cm, sam nie zmierzyłem go przed jego wypakowaniem. Waga stanowczo nie piórkowa, bo - również wg producenta - 1960g. Przy okazji postaram się to zweryfikować. Ale widziały gały co brały, a i tak zarówno waga jak i rozmiar są stanowczo niższe niż mojego śpiwora z którym jeździłem na obozy 10 lat temu.


 
Rzut mojej sztuki z boku i "od frontu" 


Po wyciągnięciu go i rozłożeniu na łóżku sprawił bardzo przyjemne wrażenie. Wypełnienie to Polarloft Micro ułożone w konstrukcji gontu - czyli jedna warstwa na drugiej, ustawione pod skosem. Jest gruby, sprężysty i "mięsisty". Kształt oczywiście mumii, listwa termiczna przy zamku, szyi, kaptur ściągany. Zdziwiło mnie jedynie umiejscowienie kieszonki na drobiazgi - na zewnątrz. Zamki podobno są świecące w ciemności - to zostaje jeszcze do testu :)


 
Moja sztuka po wypakowaniu - ah ten pomarańcz! 




Nie omieszkałem oczywiście przetestować go i wlazłem do środka. I tu pierwsza niespodzianka - zamek na samym końcu/początku przy głowie zacina się - wszyty jest tak, że chwyta kawałek śpiwora z części kaptura. Miało to pewnie zapewnić większy komfort, bo jest tam gruba warstwa wypełnienia, ale może powodować problemy z zasunięciem się w nocy, w namiocie do końca. Chociaż może się wyrobi jakoś, albo ja opracuje system by zamykać się sprawniej. Jeśli nie to jest tam patka z rzepem, która jakoś zabezpieczy termikę.

Wewnątrz śpiwora jest bardzo przyjemnie. Materiał wewnętrzny jest co prawda "śliski", ale nie powodował nieprzyjemnego, niekontrolowanego przesuwania się wewnątrz. Na skórze też jakoś tej śliskości nie czuć. Jest dość obszerny w okolicach tułowia, ale raczej nie na tyle by były problemy z jego ogrzaniem. 
Zaciągnięcie kaptura to nie sznurek, a taśma 5mm ze stoperem. Z zaciągnięciem nie miałem więcej problemów niż z każdym innym śpiworem. Zaciągnięty kaptur ułożył się tak, że zakrył mi oczy a w szczelinie zostały usta i nos. To jednak wina tego, że śpiwór jest dla osób o wzroście około 170 cm, a ja mam ponad 10 cm więcej. 
Listwa termiczna wokół szyi jest gruba i przyjemna, choć po zaciągnięciu ni otoczyła szyi do końca, tak jak lubię. Fakt też, że nie starałem się zbyt mocno.

Ostatni test jakiemu go poddałem to pakowanie do wora i kompresja. Zapakowanie (wepchnięcie) do worka kompresyjnego było bajecznie proste. Śpiwór pięknie daje się w nim zmieścić, gdyż jest odpowiednio większy. Na tym etapie zmierzyłem go - niespakowany ma wymiary ok. 45 x 28 cm (długość szerokość), długość większa, choć gdybym zwinął śpiwór pewnie byłoby 40cm jak podaje producent. Obwód to ok. 90 cm. Skompresujmy go więc!
Po kompresji długość zmniejszyła się do 30 cm, obwód i szerokość praktycznie się nie zmieniły. Spróbuje przy okazji dodać jeszcze jeden trok i ścisnąć go w obwodzie.  Bo czuje, że można by z niego jeszcze więcej wycisnąć. Może zainwestuje w lepszy worek, bo ten robi trochę "baleron" z pakunku przez wcinające się paski kompresyjne. Przydałby się worek z "kapturkami" jak te produkowane przez Lifeventure: [klik].

Garść suchych faktów:
  • Termika: Extremum -31, Limit -12, Komfort -5 (zgodne z normą EN 13537)
  • Wymiary (rozmiar S, czyli jak mój):  192 x 80 cm
  • Materiał zewnętrzny: nylon Honeycomb z powłoką DWR
  • Material wewnętrzny: nylon Ultrasoft. 
Ulotka techniczna do zobaczenia tutaj.