wtorek, 23 lutego 2010

Przepis na batony energetyczne

W związku z uwielbieniem do przygotowanego samodzielnie jedzenia przygotowałem domowej roboty batony energetyczne. Przepis, z którego korzystałem podawał na swoim blogu Piotr Antkowiak. Podaje on taki ich opis:

"Batony są łatwe i tanie w produkcji. Ich kaloryczność przebija nawet kaloryczność chałwy, a przy tym nie są one tak obrzydliwie słodkie jak chałwa czy batony czekoladowe (snickersy, marsy i inne). Batoniki zawierają wszystkie niezbędne składniki odżywcze w proporcjach wystarczających do codziennego ich spożywania nawet podczas długotrwałych wycieczek. Dodatkowo mają one bardzo dużo błonnika co jak wiadomo ma zbawienny wpływ na działanie naszego przewodu pokarmowego, szczególnie kiedy nasza dieta złożona z liofilizatów i żywności wysoko przetworzonej. Batony są super kiedy warunki nie sprzyjają gotowaniu i robieniu obiadów ale jedzenie słodkich batonów na dłuższą metę jest nieznośne i niezdrowe. Tymi batonami można zastąpić każdy posiłek. Trzeba pamiętać tylko o wypijaniu odpowiedniej ilości płynów."
 Jak dla mnie zachęcające, zwłaszcza po przeczytaniu wyliczonych przez PA faktów o wartościach odżywczych - ale te podam na koniec. Zebrałem więc składniki: masło orzechowe, miód, melasę buraczaną, płatki owsiane błyskawiczne, pełne mleko w proszku i otręby. To składniki z pierwotnego przepisu - ja u siebie skorzystałem jeszcze z: szaszetki czekolady na gorąco La Festy Marcepanowej, łuskanych ziaren słonecznika i rodzynek. Proporcje składników wyglądają następująco:
  • 4 łyżki masła orzechowego
  • 2 łyżki miodu (ja używam gryczanego, bardziej mi smakuje)
  • 2 łyżki melasy buraczanej 
  • 9 łyżek płatków owsianych błyskawicznych
  • 6 łyżek pełnego mleka w proszku
  • 6 łyżek otrębów (ja dałem pszenne)
Wszystkie składniki raczej nie powinny stanowić problemu w zakupie, można w trakcie wizyty w hipermarkecie wszystko nabyć, choć melasę buraczaną przyjdzie nam dłużej poszukać - w hipermarkecie może być tam gdzie cukry lub żywność ekologiczna lub miód. Jeżeli nie znajdziecie, to podobno zdarza się ją spotkać w różnych innych sklepach, ale najpewniejszym miejscem będą sklepy ze zdrową żywnością. Jest również na allegro, jeśli ktoś mieszka w bardzo małej miejscowości i nie znajdzie u siebie, lub nie ma czasu szukać. W kategorii Delikatesy szukajcie po frazie "melasa" lub "syrop buraczany". Zawsze kilku sprzedawców ma różne rodzaje. Na drugim zdjęciu poniżej to ten słoik po lewej.
Pisząc "łyżka" jako jednostka wielkości, mam na myśli łyżkę stołową, na którą nabierałem - poza miodem i melasą - składników "czubato".  Poza tym potrzebowałem jeszcze dwóch misek, łyżki, mikrofalówki i foremek :)
Oto bohaterowie spektaklu:

A po kolei robiłem to tak:
  1. Wyłożyłem masło orzechowe, miód i melasę do miski porcelanowej i wstępnie wymieszałem. Nie trzymaj składników w lodówce, jeśli nie ma takiej potrzeby - na przykład nie otwierałeś żadnego słoika jeszcze.


  2. W drugiej, większej misce - nadającej się do używania w mikrofalówce - wymieszałem składniki sypkie. Gdy dodawałem rodzynek zmniejszyłem trochę ilość płatków owsianych, a używając czekolady na gorąco w proszku nic nie zmniejszałem :)

  3. Gdy miałem przygotowane obie mieszanki, pierwszą podgrzałem w mikrofalówce aż zrobiła się bardzo płynna. Jednak gdy za mocno przegrzałem mieszaninę to dziwnie spulchniała - połączyła się potem z resztą, ale niestety trudniej. Jeżeli nie boicie się spoglądania w okienko mikrofalówki to dobry moment na wyjęcie mikstury to pojawienie się pierwszych bąbelków na powierzchni. UWAGA! Miska może być bardzo gorąca!
  4. Po odpowiednim podgrzaniu od razu wlałem wszystko do produktów sypkich i wymieszałem Niestety dobre połączenie wszystkiego zajmie trochę czasu. Po pierwszym, porządnym wymieszaniu całość podgrzałem znów i znów wymieszałem. Nie przejmujcie się grudkami za bardzo, ostatecznie nie udało mi się ich całkowicie pozbyć. Ważne jest tylko, by wszystko było ze sobą połączone i nie rozsypywały się płatki, czy proszki. (Na zdjęciu jeszcze nie wymieszana do końca porcja)

  5. Po ostatnim podgrzaniu przerzuciłem wszystko do plastikowego pojemnika do przechowywania pożywienia, dobrze ubiłem (w tym momencie grudki powinny się ze sobą ładnie połączyć) i wystawiłem na balkon (jest zima), można też oczywiście wstawić do lodówki.


  6. Po stwardnieniu pokroiłem i zawinąłem każdy baton osobno - w folię spożywczą.
Spróbuje wyliczyć koszty takich batonów. Obliczenia nie będą dokładne, bo nie liczyłem ile gramów wszystkiego użyłem, więc używam wartości "na oko". Miód dostałem, więc też nie wiem ile konkretnie mógł kosztować. W każdym razie raczej zawyżając ceny wyszło mi z obliczeń, że około 1250g produktu kosztowało mnie około 26zł - kupowałem tylko produkty najwyższej jakości, może da się cenę obniżyć kupując część rzeczy np. marek własnych hipermarketów. Wielkość batonów zależy od tego jaką mieliśmy foremkę, jak potniemy itp. Jednak koszt batona przy założeniu jego wagi 50g to w przybliżeniu 1zł. Podobnie podawał pierwotny autor przepisu.

Wartości odżywcze. Dużo zależy od składników, jakich używamy - produkty różnych firm mogą mieć różne wartości odżywcze. Podam więc wyniki obliczeń PA oraz swoje.

Batony PA miały (na 100g):
  • kalorie - 557
  • białko - 13,3 g
  • tłuszcze - 21,6 g
  • węglowodany - 46,6 g
Moje batony mają (na 100g):
  • kalorie - 420
  • białko - 15,2 g
  • tłuszcze - 16,1 g
  • węglowodany - 52,6 g
 Dla porównania Corny Big Bananowy z czekoladą/Corny Big Żurawinowy (na 100g - według www):
  • kalorie - 406/389
  • białko - 6/6,5 g
  • tłuszcze - 13,6/8,6 g
  • węglowodany - 65/71,5 g
Dodajmy jednak, że Corny kosztuje ponad 2zł za sztukę 50g i w składzie ma  m.in. sól, emulgatory i środki spulchniające :)

Przechowywanie. PA pisze, że przechowuje je w zamrażarce i wrzuca do plecaka w razie potrzeby. Zamrażarka na pewno daje nam dużą sztywność batona przed wyjęciem. Czy jednak dłuższe przechowywanie w samej lodówce czy nawet po prostu w szafce może spowodować ich popsucie się? Podejrzewam, że w lodówce nie, możliwe jest, że w szafce również nic by się im nie stało jeśli byłyby przechowywane w suchych warunkach. W składzie jest miód, który był używany w dawniejszych czasach jako środek konserwujący. Nie pokuszę się jednak o podawanie jakichkolwiek terminów przydatności i nie odpowiadam za ewentualnie szkody związane z przechowywanymi batonami. Jednak jestem prawie pewien, że nosząc je w plecaku kilka dni nic się z nimi nie stanie.
Podsumujmy więc. Przepisów na batony energetyczne jest w internecie kilka (ciekawy jest na przykład ten z bloga Vick'a). Jednak jak na razie ich nie testowałem - może w przyszłości spróbuje. Powyższe jednak wymagają jedynie mikrofalówki i mieszania, nie trzeba ich piec, miksować ani jakoś inaczej obrabiać. Wbrew pozorom jakie może sprawiać przepis, robi się je szybko i sprawnie.
W zależności od upodobań smakowych można je wzbogacać o rożne składniki - wydaje mi się, że drobne kawałki suszonych bananów, jabłek, żurawiny czy gruszek mogłyby spokojnie być dodane. Tak jak ja dodałem czekoladę na gorąco w proszku, można dodać kakao - najlepiej naturalne, a nie słodkie napoje kakaowe do rozpuszczania. Cynamon, kardamon czy inne przyprawy? Orzechy? Też nie byłoby problemu. Może i nawet polewą można by wzbogacić całość, ale to już może będzie przesada :)

    poniedziałek, 22 lutego 2010

    Przeróbka - Termos Tatonki 0.7l

    Myśląc ostatnio o sprzęcie na zimowy wyjazd nie mogłem pominąć termosu. Gorący earl grey w mroźny dzień to wspaniały wspomagacz motywacji :) Przypomniało mi się jednak, że termosy Tatonki z odkręcanym korkiem - i z tego co mi wiadomo, również innych firm - mają pustkę wewnątrz tego korka właśnie. Ma to na pewno wpływ na utrzymywanie ciepła napoju, przy pojemności 0.7l pustka ta jest dość duża i prowadzi do wymiany ciepła napoju z otoczeniem. Jak duże straty mogą to być - nie wiem. Jednak przy niskim nakładzie pracy i kosztów myślę, że warto zrobić to co ja.

    Korek w termosie wygląda następująco:

     

    Musimy podwadzić wewnętrzną część - dekielek - ostrym narzędziem. Na zdjęciu powyżej, dla lepszej orientacji, dekielek jest już trochę podważony - normalnie jest wciśnięty dokładnie i nigdzie nie odstaje.


    Po wyciągnięciu dekielka zobaczymy coś takiego:


    Właśnie tą pustkę musimy czymś wypełnić. Czytałem pomysł, żeby wypełnić to pianką montażową/izolacyjną - nie najgorszy, bo pianka jest bardzo lekka, ale niestety nie miałem pod ręką ani grama :) Użyłem więc czegoś, co większość mieszkań zazwyczaj ma na stanie - zwłaszcza, gdy mieszkają w nim kobiety:


    Zwykłe waciki kosmetyczne, wykonane z waty będą całkiem nieźle izolowały. Cóż, nie jest to puch albo primaloft, ale na zastosowanie jak w naszym przypadku powinno wystarczyć. Dobrze sprawowałaby się pewnie też zwykła wata, może nawet lepiej, bo łatwiej byłoby nią wypełnić przestrzeń - ważne wtedy byłoby dobrze ubić/napchać watę by była mocno ściśnięta wewnątrz.


    Pierwszą warstwę zrobiłem z kilku wacików, jeden na drugim i upchałem jak najciaśniej. Następnie pojedyncze waciki układałem, dbając by każdy był dobrze wciśnięty. Wypełniłem w ten sposób przestrzeń do widocznej krawędzi, gdzie korek rozszerza w miejsce, gdzie wchodzi dekielek. Na koniec dwa waciki położyłem od wewnętrznej strony dekielka i wcisnąłem całość do głównej części korka.


    Wskazówka 1 - oba waciki w korku układałem pojedynczo i wpychałem jak robiąc tarte :) Środek na płasko, a krawędzi trochę do góry. Na to drugi wacik. Trzeba uważać by nie weszły na wewnętrzną krawędź. Ciężko to wytłumaczyć słowami, jednak nawet przy braku zdolności manualnych każdy sam powinien dojść do tego, jak to zrobić.
    Wskazówka 2 - moim termosie dekielek posiada dwa wgłębienia, pasujące do wypustek w korpusie korka. Trzeba zwrócić uwagę by dopasować jedno do drugiego w trakcie zamykania korka. Wgłębienia w dekielku:


    Całość roboty nie powinna nam zająć więcej niż 5 minut. Jak zmniejsza się dzięki temu utrata ciepła - nie wiem. Jednak nawet jeśli niewiele by to dało, to mamy satysfakcję, że przerobiliśmy własny sprzęt :]

    Korekta parę godzin później: Wpadło mi do głowy, że niestety dekielek może nie być szczelny. Po testach w zlewie waciki wewnątrz były delikatnie wilgotne. Nie wiem czy odparowywałaby ta wilgoć, czy zrobiłby się grzyb, dlatego na wszelki wypadek wkleiłem wieczko superklejem. I tak w końcu nie ma potrzeby go wyciągać, prawda? :]

    niedziela, 21 lutego 2010

    Zimowe biwakowanie – co w zagranicznym internecie piszczy.

     Zgodnie z obietnicą postaram się w zwięzły sposób zsyntezować materiały na temat zimowego biwakowania i turystyki, które znalazłem na stronach obcojęzycznych. Zaznaczę jedynie, że władam w dostatecznym stopniu jedynie językiem angielskim, więc jedynie materiały anglojęzyczne się tutaj znajdą.
    Sytuacja w zagranicznych serwisach wygląda znacznie lepiej niż w polskim internecie. Google po wpisaniu frazy "winter camping" wyszukuje masę artykułów, poradników czy całych serwisów poświęconych temu zagadnieniu. Jak to w internecie - wiele informacji jest powielanych, czy to przez twórców stron od siebie wzajemnie, czy z jakichś źródeł zewnętrznych. Przedstawię na początek dwie strony, które pod względem merytorycznym wyróżniły się w trakcie moich poszukiwań i zawierają większość (jeśli nie wszystkie) potrzebnych informacje.

    1. Na stronach Outdoor Action publikowanych jest sporo różnych porad, na rożne tematy związane z outdoorem. W zimowym temacie warte zauważenia są:
    - OA Guide to Winter Camping - małe kompendium na temat zimowego biwakowania. Znajdziemy tutaj poruszone takie tematy jak: planowanie wyjazdu, ekwipunek, pożywienie, pozyskiwanie wody, schronienia, poruszanie się, zagrożenia. Wszystko napisane językiem prostym i myślę, że znając podstawy języka oraz wspomagając się translatorem google  każdy powinien sobie z tekstem poradzić.
    - OA Guide to Winter Shelters - tutaj natomiast znajdziemy informacje na temat budowy zimowych schronów. Znajomość angielskiego jest praktycznie niepotrzebna - całość składa się z rysunków, wzbogaconych ewentualnie opisanymi elementami konstrukcji. Dostępna jest również wersja PDF do ściągnięcia: klik.
    - OA Guide to Hypothermia & Cold Weather Injuries - przedstawia dużo informacji na temat wychłodzenia i innych urazów, jakie mogą się przytrafić w trakcie zimowych wędrówek. Informacje są już dość specjalistyczne, więc przyda się dobra znajomość języka angielskiego.
     2. WinterCampers.com to portal, którego nazwa już wskazuje nam czym się zajmuje. Znajdziemy tam wiele mniej lub bardziej przydatnych informacji. Na samej stronie głównej znajdziemy wpisane najbardziej interesujące artykuły. Znajdziemy tam na przykład takie artykuły: jak ciepło przespać noc, jak zacząć zimowe biwakowanie, czy 10 najpotrzebniejszych rzeczy w naszym ekwipunku. Poziom języka jest zróżnicowany, ale nie powinien sprawiać większych problemów.  

    Wiadomo nie od dziś, że obraz jest wart więcej niż 100 słów. I tutaj z pomocą przychodzi nam niezastąpiony youtube.com. Wpisując w wyszukiwarce zapytanie "winter camping" znajdziemy wiele różnych filmików, jeżeli nie radzących jak biwakować w zimie, to chociażby pokazujących jak takie biwakowanie wygląda. Zapraszam do poszukiwań!

    wtorek, 9 lutego 2010

    Śpiwór zimowy - Mountain Equipment Starlight IV - first look.

    Początkowy plan zakładał niewydawanie pieniędzy na nowy śpiwór i działanie na tym co mam. A mianowicie mieliśmy mój śpiwór Treksporta model Light w wersji z wypełnieniem primaloft'owym i kilka śpiworów "no name" różnej grubości i jakości, choć żaden nie mumia, oraz koc polarowy Salewy zszyty tak, by robił za wkładkę do śpiwora. 
    W skrócie - po kombinowaniu, szukaniu po znajomych chociaż jednego porządniejszego śpiwora w typie mumia, by go docieplić kiepskim stanęło na tym, że na allegro wypatrzyłem zimowy śpiwór angielskiej firmy Mountain Equipment model Starlight IV. Wypatrzyłem, ustawiłem snajpera i... kupiłem. Z przesyłką kosztował 202 zł. Przy tym jak ceny w UK wahają w okolicach 100 funtów daje to korzystną ofertę.


    Zdjęcie katalogowe


    Pierwsze wrażenie po jego otrzymaniu - nieskompresowany wór jest wielki! Wg producenta 28 x 40 cm, sam nie zmierzyłem go przed jego wypakowaniem. Waga stanowczo nie piórkowa, bo - również wg producenta - 1960g. Przy okazji postaram się to zweryfikować. Ale widziały gały co brały, a i tak zarówno waga jak i rozmiar są stanowczo niższe niż mojego śpiwora z którym jeździłem na obozy 10 lat temu.


     
    Rzut mojej sztuki z boku i "od frontu" 


    Po wyciągnięciu go i rozłożeniu na łóżku sprawił bardzo przyjemne wrażenie. Wypełnienie to Polarloft Micro ułożone w konstrukcji gontu - czyli jedna warstwa na drugiej, ustawione pod skosem. Jest gruby, sprężysty i "mięsisty". Kształt oczywiście mumii, listwa termiczna przy zamku, szyi, kaptur ściągany. Zdziwiło mnie jedynie umiejscowienie kieszonki na drobiazgi - na zewnątrz. Zamki podobno są świecące w ciemności - to zostaje jeszcze do testu :)


     
    Moja sztuka po wypakowaniu - ah ten pomarańcz! 




    Nie omieszkałem oczywiście przetestować go i wlazłem do środka. I tu pierwsza niespodzianka - zamek na samym końcu/początku przy głowie zacina się - wszyty jest tak, że chwyta kawałek śpiwora z części kaptura. Miało to pewnie zapewnić większy komfort, bo jest tam gruba warstwa wypełnienia, ale może powodować problemy z zasunięciem się w nocy, w namiocie do końca. Chociaż może się wyrobi jakoś, albo ja opracuje system by zamykać się sprawniej. Jeśli nie to jest tam patka z rzepem, która jakoś zabezpieczy termikę.

    Wewnątrz śpiwora jest bardzo przyjemnie. Materiał wewnętrzny jest co prawda "śliski", ale nie powodował nieprzyjemnego, niekontrolowanego przesuwania się wewnątrz. Na skórze też jakoś tej śliskości nie czuć. Jest dość obszerny w okolicach tułowia, ale raczej nie na tyle by były problemy z jego ogrzaniem. 
    Zaciągnięcie kaptura to nie sznurek, a taśma 5mm ze stoperem. Z zaciągnięciem nie miałem więcej problemów niż z każdym innym śpiworem. Zaciągnięty kaptur ułożył się tak, że zakrył mi oczy a w szczelinie zostały usta i nos. To jednak wina tego, że śpiwór jest dla osób o wzroście około 170 cm, a ja mam ponad 10 cm więcej. 
    Listwa termiczna wokół szyi jest gruba i przyjemna, choć po zaciągnięciu ni otoczyła szyi do końca, tak jak lubię. Fakt też, że nie starałem się zbyt mocno.

    Ostatni test jakiemu go poddałem to pakowanie do wora i kompresja. Zapakowanie (wepchnięcie) do worka kompresyjnego było bajecznie proste. Śpiwór pięknie daje się w nim zmieścić, gdyż jest odpowiednio większy. Na tym etapie zmierzyłem go - niespakowany ma wymiary ok. 45 x 28 cm (długość szerokość), długość większa, choć gdybym zwinął śpiwór pewnie byłoby 40cm jak podaje producent. Obwód to ok. 90 cm. Skompresujmy go więc!
    Po kompresji długość zmniejszyła się do 30 cm, obwód i szerokość praktycznie się nie zmieniły. Spróbuje przy okazji dodać jeszcze jeden trok i ścisnąć go w obwodzie.  Bo czuje, że można by z niego jeszcze więcej wycisnąć. Może zainwestuje w lepszy worek, bo ten robi trochę "baleron" z pakunku przez wcinające się paski kompresyjne. Przydałby się worek z "kapturkami" jak te produkowane przez Lifeventure: [klik].

    Garść suchych faktów:
    • Termika: Extremum -31, Limit -12, Komfort -5 (zgodne z normą EN 13537)
    • Wymiary (rozmiar S, czyli jak mój):  192 x 80 cm
    • Materiał zewnętrzny: nylon Honeycomb z powłoką DWR
    • Material wewnętrzny: nylon Ultrasoft. 
    Ulotka techniczna do zobaczenia tutaj.

    środa, 3 lutego 2010

    Zimowe biwakowanie – co w polskim internecie piszczy.

    Z okazji zbliżającego się II Tatrzańskiego Biwaku Zimowego staram się uzupełnić teoretyczną wiedzę nt. biwakowania zimą. Coś tam niby wiem, co więcej - coś tam już w temacie zimowego biwakowania przeżyłem na własnej skórze. Jednak wiedzy nigdy za wiele.
    Co w temacie możemy znaleźć w internecie? Po polsku niestety mamy niewiele w miarę pełnych i zwartych opracowań. Oto co ja wykopałem:

    Poradnik w portalu e-góry.pl - praktycznie poruszone wszystkie aspekty biwakowania zimą. Generalnie ja osobiście uważam za pomocne zawarte tam wskazówki.
    Artykuł Sebastiana Fijaka na stronie Klubu Podróżników "Śródziemie" - wygląda na to, że ma być to cykl artykułów. W chwili pisania tych słów jest dostępna część pierwsza zatytułowana "Namiot", zawiera ona sporo porad praktycznych, które na pewno warto przeczytać. Zobaczymy co będzie dalej.
    W namiocie zimą - forum ngt.pl- dyskusja na temat zimowego biwakowania. Jak to forumowa dyskusja - trzeba przebrnąć przez dużo postów i różnych opinii. Mimo wszystko myślę, że warto.
    Wyposażenie zimowe - forum outdoor.org.pl - dyskusja na temat tego co powinno się brać zimą w góry. Krótka, ale warto zajrzeć.

    Jak widać niewiele tego. Jakieś tam nieśmiałe dyskusje na forach. Na wspomnianym forum ngt.pl można znaleźć sporo informacji, ale w wielu różnych tematach, a nie jako skompresowane kompendium.
    Oczywiście nie zakładam, że dotarłem do wszystkiego. Zapewne nie. Ale są to pozycje z pierwszych trzech stron wyszukiwania w googlach. Ktoś przegląda zazwyczaj więcej? A jak wiadomo - jeśli strony nie ma w wynikach wyszukiwania to nie istnieje.
    Stanowczo więcej można znaleźć na stronach angielskojęzycznych. O tym w następnym wpisie.